środa, 16 listopada 2011

Muzealnie. Część pierwsza.

Dzisiaj postanowiłem rozpocząć pokazywanie Wam zupełnie innych od siebie miejsc, muzealnej różnorodności Paryża. Coś znanego, coś nieoczywistego, ale wszystko na pewno interesujące. Myślę, że każdy, kto odwiedzi kiedykolwiek Paryż powinien zaliczyć każde z nich, szczególnie Polacy - z różnych powodów.
Na początek przedstawię Wam Muzeum Imigracji. W Warszawie czy innym polskim mieście zapewne nie mogłoby cieszyć się zbyt wieloma eksponatami. Idąc tam zresztą, zastanawiałem się, co będzie można tam zobaczyć. Cóż - można zobaczyć bardzo wiele.
Jest to spory budynek zlokalizowany w 12-tej dzielnicy, prawie na przedmieściach. Dojeżdżamy tam oczywiście metrem (linia 8), stacja Porte Dorée‎. W środku mieści się jeszcze - poza muzeum - akwarium, ale tam nie wchodziłem. W przeciwieństwie do muzeum jest ono płatne.
Sama ekspozycja podzielona została na trzy części - losy imigrantów przed wyjazdem do Francji, ich przyjazd i pierwsze chwile na obczyźnie oraz dalsze perypetie. Dzięki temu można poniekąd przeżyć historie przedstawionych osób na własnej skórze.


Wśród eksponatów są najróżniejsze przedmioty, jakie imigranci zabierali ze sobą z rodzinnych stron. Na środkowym zdjęciu można dostrzec fotografie kameruńskich rodzin z krótkimi podpisami. Są to ich własne relacje z podróży. Byli naprawdę zdesperowani, by w końcu trafić do kraju Sekwany, Loary i festiwalu w Cannes... Pełne informacji plansze nie zapomniały również, jak widać powyżej, o wielkiej polskiej emigracji w XIX w. 
Po przylocie najważniejszym celem do osiągnięcia było oczywiście uzyskanie francuskiego obywatelstwa. Satyryczne komiksy i inne rysunki w muzeum pokazują w bardzo dosadny sposób podejście zarówno imigrantów, jak i rodowitych Francuzów. Plansze poniżej to projekt pewnej pani demonstrujący wolę kobiet arabskiego pochodzenia w uzyskaniu obywatelstwa francuskiego przez zamążpójście.


Kolejny akcent polski to Maria Curie-Skłodowska. W Paryżu i Francji darzy się ją ogromnym szacunkiem... nawet odnoszę wrażenie, że większym niż w naszym kraju. Na pewno więcej dowiedziałem się o niej tutaj niż przez 12 lat szkoły... Poza tym, że dwukrotnie zdobyła Nagrodę Nobla, była pierwszą kobietą wykładającą na Sorbonie i pierwszą, która jest pochowana w Panteonie. Ostatni wątek rozwinę jeszcze w którejś z następnych notek.
Na ekspozycję składają się również najróżniejsze fotografie. Można na nich podejrzeć, w jakich warunkach podróżowali, jak żyli, czym się zajmowali. Być może nie widać tego dobrze na zdjęciach, ale pozwolę sobie na pewną ocenę, postawienie hipotezy. Uważam, że imigranci nie mieli nigdy lekkiego życia i do tej pory tak pozostało. Wystarczy spojrzeć na problemy z wynajęciem mieszkania (nawet dla mnie - obywatela UE!) czy otwarciem konta (da się, choć pracownicy banków francuskich potrafią być problematyczni, z tego, co słyszałem). Powszechne jest też zjawisko, które ja nazywam "rasizmem ekonomicznym". Nigdy nie spotkacie białego, który byłby śmieciarzem, rzadko też kierowcę ciężarówki. To zostawia się Afrykanom i Arabom. Nie mówię, że ci z kolei nie mają reprezentacji wśród innych profesji, ale w tych najmniej przyjemnych wygląda to tak, jakby tylko oni byli do nich predestynowani w społeczeństwie...



Muzeum Imigracji polecam ogromnie, zwiedza się szybko i przyjemnie. Mnie się to przydarzyło, kiedy poznałem swoich Erasmusowych kolegów. To było nasze pierwsze wyjście... całkiem celny strzał jak dla obcokrajowców, bo każdy znalazł coś dla siebie. Polacy, Włosi, Hiszpanie - każda z tych nacji i wiele innych miały lub mają swoją diasporę rozsianą także po Francji. Obecnie sam jestem jej cząstką.
Na dzisiaj to tyle. Inne muzea pokażę już niebawem w miarę możliwości. Od jutra do wtorku mam bardzo ważnego gościa, więc blog może nie być uruchamiany za często...
A toute a l'heure!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz