Jadąc w tamtą stronę poznałem czworo Francuzów, z którymi po przyjeździe spędziłem parę godzin na kręceniu się po mieście. Wspólna wizyta w coffeeshopie pozwoliła nam lepiej się zapoznać i wymienić pierwsze wrażenia o Amsterdamie.
Po pierwszym legalnym skręcie w życiu postanowiłem w końcu pochodzić po "Wenecji Północy". Porównanie to uznaję za słuszne, jeśli ktoś był w Wenecji przed wizytą w Amsterdamie. Złośliwi, a tych nie brakuje (cytując znanego niektórym naukowca), powiedzieliby, że Wenecja to "Amsterdam Południa". Racja pewnie stoi pośrodku, jednak w mojej ocenie wygrywa stolica Holandii. Jest czystsza, nie śmierdzi jak poplamiona odchodami gołębi Wenecja i tętni życiem w przeciwieństwie do włoskiego miasta na wodzie zasypanego tysiącami turystów żądnych wizyty w Bazylice św. Marka. Oczywiście w Amsterdamie turystów nie brakuje (sam nim tam byłem), jednak ich obecność wydaje się tutaj naturalna, stanowią część miejskiego krajobrazu.
Jeśli chodzi o poruszanie się po mieście, to pewnie wszyscy myślą od razu o rowerze... I słusznie! Komunikacja miejska nie jest tu za bardzo popularna- są co prawda 4 linie metra, kilka tramwajowych i autobusy, ale ciężko mówić o tłoku w środku. Ścieżki rowerowe są wszędzie, a poza tym rowerem można dojechać do większej ilości miejsc niż transportem publicznym. Poza tym jest taniej i bardziej ekologicznie. Ponadto śmiało Holendrzy mogliby powiedzieć o sobie, że są mistrzami w "Pimp my bike". Mnogość osprzętu, dodatkowe siedzonka dla dzieci czy kosze na zakupy to dla amsterdamskich cyklistów (czyli prawie wszystkich mieszkańców) chleb powszedni. Co ciekawe, w tym niespełna 800-tysięcznym mieście rocznie kradnie się ok 80 tysięcy rowerów, a kolejne 25 tysięcy wpada do kanałów. Prosty rachunek jest taki, że co dziesiąty mieszkaniec miasta rocznie musi kupować nowy rower...
Piękno Amsterdamu poza urokliwymi kamienicami, gęstą siecią kanałów i witrynami z najróżniejszym towarem buduje także miejska flora. Miałem szczęście, że trafiłem na piękną złotą jesień, więc drzewa pokazały inne kolory poza zielenią. Poza tym pierwszy raz w życiu widziałem moje ulubione wśród kwiatów tulipany o tej porze roku.
Ciężko by było opisać Amsterdam bez dłuższej wzmianki o sieci połączeń wodnych. Kanały tworzą tutaj pajęczą sieć, dzięki czemu spokojnie można się przemieszczać łódeczką. Co więcej, kursują także tramwaje wodne oraz... taxówki! Zza kolejowego dworca centralnego w Amsterdamie odchodzą również darmowe promy do czterech miejsc na północnych obrzeżach miasta. Są one całkowicie darmowe - niepotrzebny jest żaden bilet! Coś w stylu mostu zwodzonego...
Jako zapalony żeglarz nie mogłem sobie odmówić spaceru po jednej z przystani w holenderskiej stolicy. To chyba moje nowe marzenie, żeby mieć jacht morski i mieszkać na nim w Amsterdamie, a jak tylko będę miał ochotę - ruszyć sobie w rejs po Morzu Północnym albo Oceanie Atlantyckim...
Gdybyście zadali mi pytanie: "co zwiedziłeś, Kuba?", odpowiedziałbym: "Niewiele". Niestety karta darmowego wstępu do muzeów w Amsterdamie, którą pożyczył mi mój CouchSurfingowy host, był nieważna, a w przeciwieństwie do Paryża muzea w stolicy Holandii są płatne - często nawet bez zniżek dla studentów. Wszedłem zatem do interesującego mnie Muzeum Tropiku i Nieuwekerk - jednego z najbardziej znanych kościołów w mieście. Oto kilka kadrów z tamtych miejsc.
Jeśli chodzi o miejsca, do których udaje się większość turystów, czyli coffeshopy, oceniam je bardzo dobrze. Kiedy wchodziłem do pierwszego z nich z chęcią okazałem dokument, żeby dowieść swojej pełnoletności. Poza tym ceny marihuany są zbliżone do tych w Polsce, a nawet nierzadko niższe w przeliczeniu zł/g. Ponadto istnieje parę reguł, których pracownicy zielonej kawiarni mocno przestrzegają: nie można tam spożywać alkoholu, a w lokalach obowiązuje zakaz palenia tytoniu (ten akurat wydaje się dosyć dziwny, ale dotyczy wszystkich miejsc publicznych). Jeśli chodzi o klimat samych miejsc, to zależy jak się trafi - tak jak z każdym innym barem czy każdą inną kawiarnią. Co jest pewne - nie widziałem w żadnym coffeshopie bójki czy kłótni. Tylko bibułki, saszetki i rolowanie. U Ricka piłem bardzo smaczną kawę oraz czekoladę na gorąco. Ceny jak na centrum miasta (okolice Placu Dam) nie były wygórowane. Polsko, zalegalizuj gandzię!
Okres Halloween wykurzył też z kryjówek najróżniejsze zmory. Prezentowały się dumnie na Placu Dam, tuż przed Pałacem Królewskim. Odnoszę też poniekąd wrażenie, że niejaki Darth Vader zaczął mnie prześladować... Miłego oglądania ostatnich fotek, jakie zamieszczam z Amsterdamu.
To wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że udało mi się uchylić też rąbka tajemnicy o Amsterdamie. Aaaaaaaaaaaaa, byłbym zapomniał! Czerwona dzielnica to także bardzo ciekawe miejsce, choć nie skorzystałem z oferty pań w witrynach oświetlonych purpurowymi neonami. Zdjęć niestety stamtąd nie mam, zatem musicie przekonać się na własne oczy.
Jedno, co wiem na pewno, to fakt, że chciałbym wrócić do tego miasta. Trzy dni to stanowczo za mało, by móc je zobaczyć w pełnej krasie i zwiedzić do cna. Ktoś chętny na towarzyszenie mi w kolejnej podróży do stolicy Holandii?
Ja też bym tam chętnie jeszcze wróciła, bo moja wizyta pozostawiła ogromny niedosyt... Nie zdążyłam zakochać się w Amsterdamie, ale myślę, że gdybym go lepiej poznał mogłoby zaiskrzyć ;) jest zupełnie inny niż wszystkie znane mi miasta, ma swój klimat, o czym może świadczyć choćby to, że z przyjemnością jeździłam po nim na rowerze, a nienawidzę jeździć na rowerze właśnie :P
OdpowiedzUsuńa co do dzielnicy czerwonych latarni to dobrze, że nie robiłeś tam zdjęć, bo podobno nie tylko panowie ochroniarze potrafią wyrzucić aparat do kanału, ale i samego fotografa mogą tam wepchnąć ;P
ps. fajna przypinka Kuba ;) i dobrze zobaczyć w końcu i Ciebie uśmiechniętego na zdjęciach ;)
Haha, Kuba musiałeś się tam czuć jak w raju! :)A wiesz powiem Ci,że ja tutaj odkryłam całkiem fajny klub reggae, z muzyką na żywo etc. i w ogóle jakoś dużo poznaje takich rasta ludzi z dredami i chilloutem w duszy :)
OdpowiedzUsuńFajna sprawa to covoiturage :)
Rewelka. Amsterdam jest genialny. Klimat miasta, rowerów, coffeshopów, a nawet Czerwonych Latarni jest niepowtarzalny. Też byłem zaledwie kilka dni, ale na 100% jeszcze tam zawitam. Ulubiona stolica europejska, zaraz zresztą przed... Paryżem.
OdpowiedzUsuńPolsko, zalegalizuj! ;)