poniedziałek, 24 października 2011

Przypadkowa wizyta w nietuzinkowym miejscu

Przepraszam za dłuższą nieobecność i spore zaniedbanie "przewodnika", jak niektórzy z Was dumnie nazywają tego bloga. Zebrałem w tym czasie sporo materiału, a poza tym nadszedł w końcu czas, kiedy mogłem poznać trochę innych studentów i dobrze się z nimi pobawić. Nie o tym jednak zamierzam pisać w dzisiejszej notce.
Paryż, jako miasto atakujące muzeami z każdej strony, to nie tylko Luwr czy Katedra Notre Dame. Warto pamiętać, że niejednokrotnie odbywała się tu wystawa światowa, dzisiaj znana jako EXPO. Dość powiedzieć, że podczas jednej z nich zaprezentowano dzisiaj pewnie najbardziej kojarzoną z miastem wieżę... Z okazji wystawy w 1900 roku powstał zatem Grand Palais, mieszczący się tuż przy Polach Elizejskich. Ogromny budynek w stylu secesyjnym widać bardzo dobrze spacerując nad Sekwaną.

 
To, że w tytule tego posta, nazwałem wizytę tam "przypadkową", wymaga w tym miejscu pewnego sprostowania...  Nie jest prawdą, że do Grand Palais trafiłem czystym przypadkiem. Wyjście było planowane w sumie od dłuższego czasu. Po wizycie w kilku innych miejscach postanowiłem wejść i tam - obejrzeć prace Matisse'a, Cezanne'a, Picasso... Zgodnie z psychologią tłumu wszedłem jednak w sporą kolejkę, jak się miało później okazać - do zupełnie innej części ekspozycji. Wejście ku mojemu zdziwieniu (ULGOWE!) kosztowało 16€, co czyniło je drogim na tle bezpłatnego dla obywateli UE poniżej 26 roku życia Luwru czy Musee d'Orsay. Pomyślałem sobie jednak, że skoro jest takie zainteresowanie, mimo wysokiej ceny biletu, to powinienem zobaczyć, co dzieje się wewnątrz. Nie żałowałem.


Jak już zapewne się domyślacie, trafiłem na wystawę sztuki współczesnej. Odbywała się ona w największej hali gmachu oraz w galeriach na piętrze. Jako słaby (lub wręcz zerowy) znawca sztuki niestety nie opiszę Wam tych zdjęć w sposób typowy dla krytyka sztuki. Jeśli chodzi o moją subiektywną opinię, to muszę przyznać, że niektóre z tych prac zrobiły na mnie niesamowite wrażenie, inne zaś w ogóle do mnie nie trafiają. Czekam na Wasze komentarze dotyczące zamieszczonych zdjęć (łapałem w kadr oczywiście w większości te, które mnie czymś urzekły). Warto zaznaczyć, że nie były to tylko obrazy i rzeźby, ale również instalacje i... (jak widać na następnych 2 zdjęciach) książki do zabrania!

Żeby była jasność - ukradłem jeden egzemplarz, a moment ten uwieczniłem na zdjęciu nad tym zdaniem. Jeśli jesteśmy już w temacie książek i czytania, pamiętajmy, żeby z tym nie przesadzić. Gatunek poniżej to według mojej (również bliskiej zeru) znajomości biologii typowy okaz muła książkowego...
Przestrogą dla zbyt częstej lektury jest również następne zdjęcie. Jego bohaterem nie kto inny jak anty-bohater sagi o opartych na faktach Gwiezdnych Wojnach. Przeżył wiele lat, by umrzeć z wbitym mieczem świetlnym w serca milionów niewinnych ludzkich istnień...
Dwie główne rzeczy, na które nie dało się nie zwrócić uwagi, krążąc po boksach międzynarodowych galerii, to pomysłowość wykonawców i/lub bardzo intensywne kolory. Mnie osobiście podobały się najbardziej dzieła tętniące bardzo żywymi barwami. Działały na mnie jak zabawki dla niemowlaków - im więcej świecidełek, tym fajniejsze.




Jeśli chodzi o prace mniej kolorowe, to w moim guście najciekawsze były różnego rodzaju instalacje. Wykonane z przeróżnych materiałów, o których raczej nie pomyślelibyśmy jako surowcu pod dzieło sztuki, przykuwają uwagę drobiazgowością wykonania i niepowtarzalnością pomysłu. Oto kilka z nich.





Abstrakcyjne niekiedy rzeźby również przyciągały mój obiektyw. Nietypowy kształt, niespotykana kolorystyka lub materiał przenosiły momentami w inny wymiar, do jakiejś innej, mniej foremnej rzeczywistości. Kraina Dziwnokształtnych w centrum Paryża.








Jako ostatnią wymieniam kategorię: inne - dla czytelników różnych prac naukowych (również szanowanych profesorów) pewnie nie jest to widok niespotykany, ponieważ twórcy najróżniejszych "wybitnych" klasyfikacji w końcu dochodzą do momentu, że nie wiadomo, jak coś nazwać. Pewnie najbliższym będzie określenie następujących eksponatów jako płaskorzeźby, ale sądzę, że to nie oddaje w pełni ich wyglądu. Oceńcie sami.





Wycieczka dobiegła końca. Myślę, że nie było to dla Was nudne przejście po oklepanym muzeum, które "wypada zaliczyć, bo wszyscy je znają". Jeśli chcecie się o niej dowiedzieć więcej, mam katalog, którym chętnie się podzielę po powrocie (po francusku) lub zapraszam na stronę: FIAC
Obiecuję poprawę, jeśli chodzi o regularność postów. Zgromadziłem w ostatnich dniach trochę materiału, którym mam nadzieję Was niebawem znowu zakochać w Paryżu. 
À LA PROCHAINE FOIS!!!

2 komentarze:

  1. uwielbiam takie wystawy, choć czasem faktycznie trudno rozgryźć, co artysta miał na myśli. Aż zazdroszczę Ci tego 'przypadkowego' muzeum! ;) zakochałam się w lordzie vaderze przeszywającym box harrego pottera ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. miło mi to słyszeć. cieszę się, że nie zrezygnowałem z wejścia, mimo jego ceny - naprawdę było warto.

    OdpowiedzUsuń