Spacerować samemu jest całkiem przyjemnie, ale w grupie to jeszcze większa frajda. Ostatnio miałem okazję przejść się po Paryżu z kilkoma bardzo sympatycznymi towarzyszkami. Mam nadzieję, że podobały im się miejsca, które razem zobaczyliśmy. Ja również odkryłem kilka dotąd nieznanych mi kart z paryskiego turystycznego menu.
Na początek urokliwy Eglise Saint-Germain-des-Pres (Kościół św. Germana na łąkach) - jego budowę rozpoczęto już w 1000 r., a konsekrowano go w 1163 r. Wieść niesie, że prawdopodobnie stąd wywodził się autor pierwszej polskiej kroniki - Gall Anonim. Z Polską wiąże to miejsce również postać Jana Kazimierza - jedynego króla w naszej historii, który abdykował, a potem... został tu opatem. Do dziś znajduje się tu jego nagrobek.
Idąc dalej, po obraniu kierunku na Ogrody luksemburskie, zrobiliśmy sobie postój na Place Saint-Sulpice. Kościół św. Sulpicjusza to po Notre Dame największy przybytek dla wiernych w stolicy Francji. Budowany przez niemal 150 lat (XVII-XVIII w.) nadal posiada niedokończoną południową wieżę. Jak wielu innym kościołom podczas rewolucji nadano mu inne imię - Światynia Zwycięstwa, które była miejscem uroczystości po wygranych bitwach (również Napoleona).
Kolejny postój to już Ogrody luksemburskie. Wygodne krzesełka, zadbane kolorowe kwiaty i najróżniejsze drzewa sprzyjają dłuższym chwilom relaksu od zgiełku ulicy. Czyste jak łza niebo, poprzecinane tylko śladami samolotów zachęcało nas jeszcze bardziej do złapania oddechu obok siedziby francuskiego Senatu (Palais du Luxembourg).
Naszym kolejnym celem podróży była Katedra Notre Dame, obok której byliśmy umówieni z jeszcze jednym kolegą. Po drodze nie odpuściliśmy sobie przejścia obok najbardziej znanych w Paryżu budynków świata nauki - Panteonu i Sorbony. Być może ciągnęło nas tam również patriotyczne polskie serce - od 1995 r. w Panteonie spoczywa ciało Marii Curie-Skłodowskiej i jej męża (pierwsza kobieta, której ciało tam złożono!). Zrobiono to, by uhonorować jej działalność naukową - była pierwszą panią profesor na Sorbonie. Dorzućmy do tego dwie Nagrody Nobla i odkrycie dwóch pierwiastków... nagle okazuje się, że tę wybitną Polko-Francuzkę prześladowała liczba "2"...
Katedra Notre Dame zawsze robi piorunujące wrażenie, więc i tym razem nie mogło być inaczej. Potężna świątynia, gdzie brzydki jak noc dzwonnik wybija melodie, przytłacza malutkich śmiertelników. Najwyższa jest iglica, której wysokość mierzy aż 90 metrów! To naprawdę - kawał wielkiej katedry, jest naprawdę... imponująca! (*dla fanów Saurona).
Długi spacer dobiegł niewiele później końca w bardzo przyjemnej knajpie w 5. dzielnicy. Było mi niezmiernie miło być przewodnikiem trzech podróżniczek z ojczyzny i mam nadzieję, że podobał im się mój pilotaż po mieście nad Sekwaną. Sam zobaczyłem parę miejsc, w które jeszcze się nie zapuszczałem, a popołudnie w postaci kręcenia się po mieście pełnym pięknych miejsc to od jakiegoś czasu jedno z moich ulubionych zajęć...
Au revoir!
Spacerownik bardziej zachęca do odwiedzenia Paryża niż niejeden album :) Extra!
OdpowiedzUsuńBo albumy są zawsze zbyt uperfekcyjnione. Zdjęcia, które robią nie są spontaniczne, tylko się ustawiają do nich godzinami, obiektywy, światło... po co to wszystko? Lepiej iść i strzelać fotki. Przynajmniej widać, że się tą trasą szło. ;)
OdpowiedzUsuń